wtorek, 25 stycznia 2011

O "zadupiu" i o Sydney

Mamy upał. Mamy błękitne niebo bez jednej chmurki. Mamy w końcu taką australijską Australię jak być powinna. Rodzinka poleciała dzisiaj do Sydney - zwiedzać i "polizać wystawy sklepowe". Już się dzisiaj zdążyły trochę po Big City nachodzić. Skończyło się odciskami na nogach i wielkimi planami na kolejne dni. Już planują wycieczkę do Muzeum Sztuki Współczesnej na wystawę fotografii Annie Leibovitz, i na przedstwienie do Sydney Opera. Mamuś zdążyła przyzwyczaić się już do ciszy i spokoju tu u nas "na zadupiu", a teraz jest trochę oszołomiona hałasem i ruchem wielkiego miasta. A na dodatek jutro jest Australia Day - świeto narodowe, upamiętniające założenie pierwszej stałej osady w Australii, więc pewnie "będzie się działo!" A my jak zwykle plażowaliśmy, no bo co tu u nas "na zadupiu" można w taką pogodę robić ;-)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz