piątek, 17 grudnia 2010

Burza

Australijskie zjawiska pogodowe są ekstremalne! Tutaj wszystko jest mega. Mega deszcz, mega upał no i mega burza. Dzisiejsza pogoda nieźle nas wymęczyła - upał był straszliwy. Nie, straszliwy to mało powiedziane. Adaśko dzielnie w tym gorącu pracował w garażu, dodatkowo pomagał naszemu gospodarzowi w pracach budowlanych i od czasu do czasu kursował z taczka pełną ziemi. Pot się lał z niego strumieniami. Ja siedziałam w domu, pod włączonym wiatrakiem, robiłam tylko jakieś drobne hand made na choinkę a i tak pot mi kapał z nosa. Chłopczyki wróciły z przedszkola spocone i zźajani. Od razu zapakowałam ich pod chłodny prysznic i zaaplikowałam lody. Pomogło :-)) Duchota straszliwa, powietrze stoi, ani trochę wietrzyku, nawet oddychać jest ciężko. Wieczorem nadeszły czarne chmury... Jak huknęło, jak błysnęło, no i jak lunęło. U nas takich burz nie ma. To Australia, tu tylko ekstremalnie. Ostrzegali dzisiaj w radiu przed silnymi burzami. Najgorszy w takich burzach jest grad, zazwyczaj bardzo duży. Dzisiaj na szczęście obyło się bez gradobicia. Za to pioruny biły straszliwie. Nie tak jak u nas w Polsce: bam błysk, huk i chwila ciszy. Tutaj burza wygląda jakby ktoś włączył stroboskopowe światło - cały czas jasno! Pioruny biły po okolicznych wzgórzach, a ja się zastanawiałam kiedy nam tu w którąś palmę strzeli, bo my przecież też na szczycie górki jesteśmy. Teraz już cicho, burza sobie poszła, po deszczu chłodniej się zrobiło, a chłopczyki umęczone całym dniem ganiania śpią. O jak miło!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz